BACKSTAGE: urodziny Fibi i Korso [FILMY!]

21 czerwca 2015

Dość niedawno, 22 maja Fibi miała swoje szóste urodziny. Na tak szczególną okazję postanowiłam nagrać szczególny film urodzinowy. Okazało się, że i nasz psi znajomy, Korso, ma urodziny trzy dni później i również potrzebuje filmu... To się nie mogło skończyć inaczej, niż współpracą! Tym nagraniom towarzyszyły przeróżne historie i miejsca, dlatego zapraszam Was na post i film... bekstejdżowy!



CISZYCA
Na pierwszy ogień poszła gigantyczna piaskownica pod Warszawą, która wydała nam się idealna do nagrań i dzikich pląsów w piachu. Zapakowałyśmy psy do bagażnika i ruszyłyśmy, razem z całym dobytkiem - aparatem, obiektywami, statywami i kamerą.

     


     

Na miejscu okazało się, że nie mam czegoś na wzór adaptera do dużego statywu, więc nagrywając musiałam posłużyć się mniejszym, zdecydowanie nieodpowiednim, bo niestabilnym statywikiem. W efekcie postawiłyśmy wtedy na zabawę i w ostatecznych wersjach filmów prawie w ogóle nie ma lustrzankowych ujęć z pierwszego dnia pobytu w Ciszycy. Jest natomiast mnóstwo scen z kamerki sportowej - chyba wszystkie, które są widoczne na filmach, nagrywane były właśnie wtedy.

Zauroczone tym miejscem i zawiedzione brakiem solidnych nagrań postanowiłyśmy udać się tam znowu.

Ale chronologicznie...

FORTY BEMA
Drugiego dnia weekendu uderzyłyśmy na północ Warszawy, na Forty Bema. To śliczne miejsce do zdjęć i nagrań, ale gdy przyjrzałam się im po zgraniu na komputer, zieleń kolidowała z docelowym beżem, jako kolorem dominującym na filmie... :P W efekcie, znów, mało jest nagrań z Fortów, choć nie można powiedzieć, że nie było to owocne w sukcesy wyjście! Na Fortach Bema właśnie, Fibi po raz pierwszy zachęcała Korsaczka do zabawy. Miłość zakwitła! Co widać też na filmie :)

STARÓWKA
Myśląc o kolorystyce zdjęcia wpadł mi pomysł wybrania się na starówkę - trochę beżu, czerwieni, stare zabudowania - to mogłoby wyglądać świetnie! Problem pojawił się, kiedy uświadomiłam sobie, że o każdej porze dnia przez Stare Miasto przewija się cała rzesza turystów. Rozwiązanie było jedno - wybrać się tam z samego rana. Na wschód słońca. W środku tygodnia.

Podjęłyśmy wyzwanie. Wstałyśmy o 2:50. Było jeszcze ciemno. Pies wychodząc na zewnątrz myślał, że idzie na wieczorny spacer, toteż wyobraźcie sobie jej zdziwienie, kiedy okazało się, że ma wskoczyć do auta. Ale wieczorem?! Wieczorem się śpi!

Na starówce byłyśmy chwilę przed wschodem, było jeszcze szaro, musiałyśmy poczekać, rozgrzać się herbatką, ale kiedy słońce zaczęło wychylać się zza horyzontu, można było tylko pomyśleć: warto było! Co prawda słońce wzeszło nie w tym miejscu, w którym sama sobie to zaplanowałam, ale to moja wina, nie słońca. Wracając uświadomiłam sobie, że nie mamy ani jednego zdjęcia ze starówki, mimo, że siedziałyśmy tam od dobrych dwóch godzin! Na szybko pstryknęłam powyższe zdjęcie na tle Warszawy i Stadionu Narodowego. Do tej pory robi na mnie wrażenie - było cudownie!

Jak Fibi zachowywała się na starówce? Jak stary wyjadacz w rally-o. Nic jej nie rozpraszało (w sumie, nie miało co jej rozpraszać... o tej porze), nie niuchała za zapachami, wykonywała wszystkie polecenia z uśmiechem na paszczy, nie zwracając uwagi na to, że jest 4 rano i normalne pieski o tej porze smacznie chrapią w łóżku pańciostwa.

Wasza reakcja na nasz wyczyn... Cóż, byliście zdziwieni! :D

O 5:30 na starówce w Warszawie jest... O tak! Jesteśmy tutaj już od godziny. Jest chłodno, ale mamy herbatkę. Nie śpimy, kręcimy!
Posted by Fibi on 18 maja 2015

Wróciłyśmy stamtąd tak zadowolone, że następnego dnia postanowiłam wybrać się jeszcze raz... i wtedy już tak kolorowo nie było. Po przyjeździe na miejsce półtorej godziny nie chciało wyjść słońce, było szaro, ponuro, nijako - stwierdziłyśmy, że to dobra okazja na odespanie zarwanej nocki. Budzik ustawiłam na około 5:30, kiedy teoretycznie prognoza pogody wskazywała przejaśnienia (ah, internecie w telefonie, co ja bym bez Ciebie zrobiła!). Poszłam spać, pospałam, obudziłam się, otworzyłam oczy - dalej szaro, ponuro i nijako. No żesz!

Ale poszłyśmy. Skoro już przyjechałyśmy, to co będziemy wybrzydzać? Mamy zawrócić i nie skorzystać? Halo! Jesteśmy o 6 rano na starówce, to się nie zdarza codziennie! Wyruszyłyśmy na inny zakątek Starego Miasta, mało znany i rzadko uczęszczany. Na filmie zaistniał w scenach na Barbakanie z dachami w tle. Pies znowu super współpracował, nie szalał, mimo że za nami była przepaść (nieodpowiedzialny właściciel ze mnie taki, o). Pięknie przybiegała, o ile w ogóle postanowiła się oddalić, dała sobie odwrócić uwagę od obcych psów, a nawet jeśli pochłonęły ją do reszty, wciąż wykonywała sztuczkę. Obejrzyjcie końcówkę naszego urodzinowego filmu. Myślicie, że to za mną Fibi tak wodzi wzrokiem trzymając czapeczkę?

CISZYCA ZNÓW
Tak jak wspominałam wcześniej, wybrałyśmy się z Korsaczkową ferajną raz jeszcze do Ciszycy, żeby dograć sceny do borderkowego filmu. Fibi pojechała już tylko dla towarzystwa, bo jej film został powieszony w sieci dwa dni wcześniej. W drodze na miejsce się zgubiłyśmy, pojechałyśmy przez miasto, nadrobiłyśmy drogi, ale w końcu dotarłyśmy! Pogoda była nieco gorsza niż za pierwszym razem (że też nic nie może pójść po naszej myśli!), ale jak to mówią: to się wyfotoszopuje!

Pobiegane też było!


Od lewej do prawej, od prawej do lewej - pobiegane :DZ Laritą i Korso - Border Collie!PS. Macie jeszcze tylko kilka...
Posted by Fibi on 24 maja 2015

Cóż więcej mówić? Zostawiam Was z trzema filmami! Wszystkie publikowane są na blogu po raz pierwszy, ale jeśli śledzicie nasze losy na naszym profilu na facebooku, powinniście znać już co najmniej jeden! Nowością jest film zza kulis - poczujcie się, jakbyście tam byli! :D